środa, 15 października 2014

Rozdział IV : Objawienie Założyciela

Aurelia Riddle właśnie wtedy , gdy jej ojciec siedział z panią Potter siedziała sobie u Hagrida . Pół olbrzym najwidoczniej nie wierzył w to , że jest wampirem i sobie spokojnie razem rozmawiali . Jednak nagle Aurelia dostrzegła przez okno mężczyznę ze snu , który najwidoczniej się przybył by się tylko jej pokazać . Nie słuchając już dłużej Hagrida przeprosiła go jak najdelikatniej mogła i opuściła chatkę kierując się w stronę nieznanego jej mężczyzny . Zależało jej na tym żeby dowiedzieć się kim on jest jednak on wszedł do Zakazanego Lasu . Dziewczyna koniecznie chciała z nim porozmawiać , wiec weszła za nim do lasu . Las właśnie zaczął pokrywać zmrok dzięki czemu nic nie widziała poza mężczyzną , który widać chciał ją gdzieś zaprowadzić . Żeby nadążyć za tajemniczą osobą natychmiast przywołała w myślach moment śmierci swojej matki Luny Lovegood . Chciała w ten sposób przemienić się wampira żeby dotrzeć do tej wiekowej postaci . Niestety to nic nie dawało , gdyż widocznie nie mogła jeszcze nad tym panować . Zobaczywszy jednak grób swojej matki Luny Lovegood udało jej się to . Wreszcie cechy wampirze się uaktywniły dzięki czemu mogła szybciej się poruszać za tajemniczym osobnikiem , który najwidoczniej widząc jej przemianę przyspieszył . Żaden czarodziej nigdy nie był szybszy od wampira , a jednak ta osoba z łatwością utrzymywała dystans mimo przyspieszenia przez Aurelie . Wreszcie dogoniła tę postać jednak widać nie na darmo się tu znalazła , gdyż dostrzegła zbliżających się tutaj ludzi . Chciała dotknąć kogoś jednak nie mogła , gdyż dłoń przez nich przechodziła jakby byli duchami . Dostrzegła jednak swojego nieznajomego skrępowanego , którego rzucili na ziemię by następnie przywiązać do kamienia . Ludzi oprócz tej osoby było najwidoczniej trzech , gdyż przypatrywali się mężczyźnie z wyraźną niechęcią jednak można było dostrzec w ich oczach również smutek jeden mężczyzna i dwie kobiety . Przemiana Aureli po chwili ustąpiła jakby jej instynkty wiedziały co się dzieje , ale nie ona .
- Salazarze Slytherinie przywłaszczyłeś sobie tajemnicę działania klejnota Horusa . Zupełnie nie rozumiemy dlaczego tak postąpiłeś jednak  na szczęście zabiliśmy Noemi , a twój syn właściwie to przepadł . – przemówił rudowłosy mężczyzna przypominający z wyglądu Godryka Gryffindora .
- Klejnot Horusa znalazłem w Egipcie w miejscu pochowania Hat-Nora pierwszego faraona Egiptu . Poznałem jego działanie od razu jednak Noemi rzuciła klątwę na potomków tak , że tylko mój godny tego potomek go przejmie . Wężomowa jest do tego niezbędna , więc działania klejnotu nie moglibyście powstrzymać i tylko mój potomek będzie miał nad nim kontrolę . – rzekł Salazar rzucając na siebie w wężomowie Silencio żeby nikt nie mógł z niego już nic wydusić czego nie chciał ujawnić . Wiedział , że jeśli powie za dużo może mieć to niespodziewane konsekwencje .
- Skoro sam tego chcesz Salazarze to napuścimy na ciebie ulubieńca twojej ukochanej Cerbera . – odpowiedziała Rowena Ravenclaw jak się domyśliła Aurelia usuwając się z drogi by mógł podejść do nich pies o trzech głowach . Wydawał Aureli się dosyć znajomy jednak psa również nie mogła dotknąć co oznaczało , że te miejsce jest naznaczone wspomnieniem śmierci jednego z Założycieli Hogwartu . Cerber był widać posłuszny Rowenie , gdyż szybko podszedł do Założycieli by następnie podejść do samego Slytherina by go obwąchać jak na razie . Aurelia chciała pomóc mu jednak wiedziała , że to tylko bardzo przerażające wspomnienie . Pewnym siebie krokiem do związanego Salazara Helga Hufflepuf , która najpewniej najmniej była pewna słuszności tego co razem mu robią . Stanowczym ruchem ręki zerwała z niego koszulę by następnie pozwolić Rowenie zagłębić bardzo lekko sztylet w skórę Założyciela . Krew zaczęła się powoli lać jednak rana nie była groźna , a była wystarczająca by Cerber zanurzył swoje kły w ranie by ją poszerzyć by wyrwać kawałek ciała mężczyzny co skutkowało bardziej obfitym krwawieniem . Zanim jednak wydał Slytherin swoje ostatnie tchnienie usłyszał Helgę , która w tym momencie zaczęła płakać krwawymi łzami co oznaczało bardzo dużo u czarodziejów . Zdarzało się to tylko raz na wiele pokoleń czarodziejów .
- Nie chciałam tego Salazarze . Mam nadzieję , że klejnot Horusa zostanie przejęty przez twojego dziedzica co może zapobiec wielu rzeczom . – usłyszał mężczyzna zanim zamknął na zawsze oczy . Czas zaczął nagle przyspieszać tak , że Aurelia na miejscu Salazara dostrzegła kości należące do niego . Cały szkielet mimo tego jak się zmienił Zakazany Las sam nie uległ żadnej zmianie .
- Rozumiesz teraz czemu cię sprowadziłem dziedziczko ? – zapytał pojawiając się nagle pod uschłym drzewem Salazar . – Musisz odnaleźć ten klejnot , gdyż zacznę zabijać przez twój sen nad czym nie będę panował . – dopowiedział Salazar zapominając o tym co najważniejsze właśnie było .
- Nawet nie wiem gdzie on jest . Założyciele nie powinni tego robić . – odparła wściekła Aurelia na wspomnienie o tym co zrobili Założyciele Hogwartu Slytherinowi . To było gorsze niż wartości , które on osobiście sam wyznawał . Przekonana jednak była , że dostali zasłużoną karę od Slytherina .
- Nie potrafię powiedzieć gdzie schowała go Noemi jednak staraj się go odnaleźć jak najszybciej żeby zatrzymać łańcuch śmierci , który rozpocznę niedługo . – odparł starszy człowiek opierając się o konar drzewa . Młoda wampirzyca chciała go dotknąć jednak nagle w tej chwili ogarnęła ją ciemność jednak zanim to się stało dostrzegła jak szkielet Salazara Slytherina potrąca swoim nosem pies znany jako Puszek o , którym się dowiedziała od Hagrida jak wspominał o swoich dawnych czasach w zamku . Znalazła się w tej chwili w jednym z korytarzy Komnaty Tajemnic . Sala centralna była dosyć daleko jednak nieoczekiwanie usłyszała krzyk Ślizgonki . Poznawszy głos Pansy Parkinson początkowo nie chciała do niej iść jednak słysząc go nadal zdecydowała się pomóc  jej dzięki temu , że przypomniała sobie o czym powiedziało jej widmo jej dalekiego przodka , którego była dziedziczką  w Zakazanym Lesie czego nie można było zapomnieć . Czuła moc samego Slytherina i przeczuwała , że będzie tak samo groźniejszy we śnie i właśnie teraz będzie szukała ujścia w morderstwach jakie ma dokonać  . Biegła dziewczyna przez korytarz Komnaty Tajemnic aż wreszcie dostrzegła Parkinson . Podchodząc do niej zobaczyła , że stoi na postumencie otoczonym z każdej strony przez wodę . Chciała jej pomóc , ale nie mogła przez magię najwidoczniej niedziałającą w świecie snu . Musiała jej pomóc na sposób mugolski jednak , gdy do niej krzyknęła ta najwidoczniej nie usłyszała jej i nawet nie reagowała . Nie działała we śnie magia co ją tylko wkurzało na maksa .
- Piękna jesteś moja droga . – odparł Salazar pojawiając się przez Parkinson unosząc się w powietrzu . Najwidoczniej tylko on mógł tu używać magii co żadnej z dziewczyn się nie spodobało . Parkinson widząc sztylet , który trzymał Założyciel w dłoni zaśmiała się tak by zezłościć Slytherina .
- Myślisz , że mnie zabijesz ? – warknęła pewna siebie Pansy . – Mógłbyś z powodzeniem udawać mojego dziadka , ale sztyletem nie uda ci się mnie zabić . – rzekła pewna siebie Ślizgonka nie wiedząc na co się porywa prowokując tym samym człowieka , który jako jedyny widać w świecie snów władał magią o czym widać doskonale wiedziała odsuwając się od niego jak najdalej jak tylko mogła . Slytherin był bardzo potężnym czarodziejem i nie można było go ignorować .
- Przeciągasz strunę młoda damo . Śmierć widać musi być powolna skoro jesteś taka pewna siebie . Tutaj w świecie snów to ja wyznaczam reguły . – westchnął Wężowy Język powoli ocierając swoją dłoń z , której powoli zaczęła się lać krew czym widać się nie przejmował . Krew momentalnie wylana zniknęła , rana zrobiona sobie umyślnie również zniknęła wprawiając w popłoch Parkinson .
- Przecież nie da się bez niczego uleczyć ranę . – odparła zszokowana Pansy patrząc na dłoń Slytherina , która nie nosiła żadnego śladu po tym co się z nią przed chwilą stało . – Nie zabijesz mnie . – odparła teraz już wyraźnie przerażona Parkinson tak , że się cofnęła tak by znaleźć się na krawędzi postumentu tak by wystarczył niewłaściwy jej ruch by wpaść do wody czego widać nie zauważyła . Salazar wykorzystując przerażenie młodej kobiety momentalnie znalazł się przy niej i popchnął ją w kierunku wody w Komnacie Tajemnic . Aurelia obudziła się bardzo szybko w Zakazanym Lesie i szybko się teleportowała się do Komnaty Tajemnic , która była jednym z nielicznych miejsc w Hogwarcie gdzie można się teleportować . Wiedząc jak drogi jest czas momentalnie wyszła z Komnaty Tajemnic aż znalazła się przed wejściem do pokoju wspólnego Slytherinu . Przerażona tym co się stanie ze Ślizgonką ujawniła swoje cechy wampirze czego na szczęście nikt nie zauważył , gdyż wykorzystała je żeby otworzyć przejście do Pokoju Wspólnego Ślizgonów używając przy tym swojej nadludzkiej siły jednak temu musiała dopomóc obecność Irytka lubiącego ją najwidoczniej prowokować . Sama z siebie jeszcze nie potrafiła , ale będzie mogła jeśli znajdzie towarzysza życia . Znajdując się w Pokoju Wspólnym domu Slytherina wyczuła momentalnie Parkinson i szybko znalazła się przy niej . Nadal dominowały nad nią instynkty wampirze i nawet to , że zobaczyła jak się wierci śpiąca dziewczyna nadal miała ochotę wgryźć się w jej szyje jednak momentalnie dziewczyna przestała się wiercić i oddychać . Sen w , którym obie uczestniczyły najwidoczniej doprowadził do śmierci o czym nigdy nie słyszano w świecie czarodziejów . Widząc to , że jej ofiara już jest martwa i nie ma krwi wyskoczyła przez okno kierując się do Hogsmeade gdzie akurat pełniła wartę Bellatrix Lestrange wraz z wampirzycą Amorą jak i wilkołakiem Greybackiem . Obserwowali ich podejrzliwie mieszkańcy miasteczka . Amora dostrzegając wnuczkę Bellatrix z wysuniętymi kłami natychmiast z nieludzką prędkością dotarła do niej i przy pomocy Narcyzy Black nałożyła na jej ręce srebrne kajdanki cofające przejawy wampira .
- Rozumiem Bello , ale nie ma innego wyjścia by utemperować twoją wnuczkę . – rzekła niepewnie Narcyza głaszcząc zmęczoną dziewczynę po włosach u , której już zniknęły cechy wampirze po chwili . Będąc nadal niepewną Amora postanowiła odprowadzić Aurelie do jej ojca Centuriona , który jak podpowiadały jej instynkty wampirze znajdował się w towarzystwie Lily Evans Potter w Hogwarcie . Tymczasem drogę do Hogwartu blokuje im urzędnik ministerstwa magii Amos Diggory z Departamentu Magicznych Stworzeń . Nie zwrócił jednak uwagi na kobiety i szybko uciekł z zasięgu ich wzroku . Dostrzegła po chwili jednak na skórze Aureli zielone krosty , które stopniowo pochłaniały całą powierzchnię skóry . Nie wiedziała jaka to choroba jednak jak na nią poradzić , gdyż jak zwróciła uwagę podobnych krost dostała również Bellatrix Lestrange-Black obecnie leżąca nieprzytomnie na zimnej ulicy Hogsmeade . Aurelia jak się okazało później również była nieprzytomna i widać było , że obie kobiety już były całe pokryte zielonymi krostami . Amora po chwili sama utraciła przytomność zadziwiając tym samym Greybacka , który był jako jedyny z nich przytomny . Rozległ się w tej chwili hałas w całym miasteczku w , którym z budynków wyszli najwyraźniej przerażeni wszyscy mężczyźni w Hogsmeade .Widząc ich Greyback zobaczył jak wszyscy kierowali spojrzenia na niego co go tylko wkurzyło . Dzięki temu , że miał partnerkę życiową Amorę nie rzucił się w tej chwili na kogoś . Kochał ją i zrobiłby dla niej absolutnie wszystko czego by tylko zapragnęła . Miał wcześniej wiele kobiet jednak to Amora stała się towarzyszką życia z , której nie zamierzał zrezygnować bez względu na wszystko co miało by mu stanąć na drodze .
- Co tak patrzycie ? Nie macie nic innego do roboty ? – ryknął Greyback tak , że mężczyźni momentalnie znikli z zasięgu jego wzroku . Pojawił się nieoczekiwanie Remus Lupin ,któremu najbardziej ufał w Zakonie Feniksa . Zanim nie został trafiony zaklęciem Solvite nienawidził Lupina jednak wiedział , że ta osoba miała rację rzucając je na niego mimo przypadku . Razem z Lupinem obecnie próbował przekabacić wilkołaki tak żeby zniechęcić je do Czarnego Pana .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz